Studia to dopiero były czasy! Do tej pory z nostalgią wspominam kulinarną mekkę i ostoję pokarmową każdego studenta - uniwersytecką stołówkę - z nieśmiertelnym sznyclem ziemniaczanym z jajem sadzonym, albo kotletem pożarskim z ziemniakami z wody. Kiedy godziny wykładów nie pozwalały jednak udać się do tego przybytku studenckiej rozpusty kulinarnej, trzeba było napełnić żołądek w inny sposób.
Akademicka lodówka nie sprzyjała długiemu przechowywaniu produktów, nie tylko ze względu na prehistoryczny wiek sprzętu, ale również z powodu żartych kolegów z drugiego końca korytarza.
Tak więc czym się ratowała głodna studentka żądna gorącego posiłku? Ano chlebem smażonym :)
Zawsze jakiś kawałek bochenka udało się zachomikować między podręcznikami, a z socjalnej lodówki uratować ostatnie jajko, kapkę mleka i kawałek mocno już podeschniętego sera żółtego.
W ten sposób powstawało danie, będące klasyką studenckiego odżywiania w nagłej potrzebie!
Do tej pory mam do niego ogromny sentyment i ponawiam od czasu do czasu jego przyrządzanie. Tym razem chleb studencki smażyłam z okazji Błyskawicznego Piątku - rzeczywiście iście błyskawicznie się go przygotowuje, z ujemnym wręcz stopniem komplikacji ;)
Na podsumowanie wspólnego, błyskawicznego pichcenia zapraszam na bloga Kulinarna Maniusia :)
Składniki na porcję dla 1 osoby:
- 2 duże i grube kromki czerstwego chleba
- 2 plastry żółtego sera
- 1 jajko
- 1/2 szkl mleka
- 2 łyżki bułki tartej - czubata
- 1 łyżeczka oleju
- 1 łyżeczka masła
- ketchup - do smaku
Ukroić 2 duże i grube kromki czerstwego chleba.
Do jednej miseczki wlać mleko. W drugiej roztrzepać widelcem jajko. Na oddzielny talerz wysypać bułkę tartą.
W międzyczasie rozpuścić na patelni olej wraz z masłem - masło nie będzie się wtedy przypalać, a nadal zachowa swój śmietankowy smak; można też użyć w zastępstwie masła klarowanego.
Technologię przygotowania chleba studenckiego oddaje najlepiej metoda taśmowa. Należy poustawiać w rzędzie od prawej do lewej kolejno naczynia ze składnikami: mlekiem => jajkiem = bułka tartą.
Kromkę pieczywa zanurzyć z obu stron w mleku, namoczyć w jajku i obtoczyć w bułce tartej. Następnie wrzucić na gorącu tłuszcz i smażyć na wolnym ogniu z obydwu stron na złoty kolor. Po podsmażeniu jednej strony i przewróceniu na drugą, na wierzch już obsmażony należy wrzucić plaster sera żółtego - można następnie patelnię przykryć dużą pokrywką, aby ser się lepiej roztopił.
Podobnie postępować z kromką kolejną i każda następną - jeśli mamy akurat do wyżywienia więcej niż jedna osobę.
Gorące grzanki podawać polane ketchupem. Konsumować ze smakiem :)
Amatorom drugiej młodości czerstwego pieczywa proponuje inną wersję "odświeżanego" chleba: Goły jeździec na śniadanie.
Haha znam ten przepis i faktycznie jest to śniadanie po studencku! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Prawda, że patent pomocny w nagłych, śniadaniowo-obiadowych sytuacjach? ;) Oj najadłam się go w moich czasach studenckich dużo ;)
UsuńPyszne i pożywne śniadanko studenckie. Taka porcja daje świetną dawkę energii i można biec na wykłady :D
OdpowiedzUsuńHeh, nie raz tak biegłam, jeszcze z kawałkiem chleba w zębach :P
UsuńMoja mama podobne robiła. Pyszne :)
OdpowiedzUsuńPyszne, a takie proste! :D
UsuńRobię podobnie , jak zostaje czerstwa bułka albo chleb. Tylko bez sera i keczupu. Jakoś na to nie wpadłam, żeby dodać ser :)
OdpowiedzUsuńJa tak robię od czasu od czasów studiów, gdy zostawała mi resztka sera do zużycia, a nie opłacało się jej zanosić do akademickiej lodówki na "zmarnowanie" - czyli pożarcie przez glodnych kolegów studentów ;)
Usuńu nas dalej stosujemy taką metodę wykończenia nieświeżego już pieczywa, to się chyba nigdy nie znudzi;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Ten sposób na czerstwe pieczywko jest wiecznie młody ;)
UsuńFajnie go nazwałaś ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńHaha jak my się jednak cieszymy, że nasze studenckie jadło jednak się różni od tego :D :P
OdpowiedzUsuńAle podobny chleb to nam kiedyś Mama robiła kiedy lubiła wspominać jej uczniowskie czasy i warunki w akademiku :D :D
He he he, widzę że nie tylko ja podobny chlebuś nauczyłam się na studiach smażyć :) Pozdrowienia dla Waszej Mamy - współtowarzyszki mojej akademikowej niedoli :P
UsuńSkąd ja to znam ? na pierwszym roku przytyłam 10 kilo :) Akademik i właśnie taka kuchnia .Pozdrówka.
OdpowiedzUsuńJa chlebuś smażony przeplatałam obiadem z gotowanej fasolki szparagowej, więc stan ogólny kilogramów pozostawał na szczęście bez zmian :P
Usuńpołączenie tostów se smakiem z dzieciństwa
OdpowiedzUsuńSmaczna wycieczka wspomnieniami w przeszłość, prawda? :)
UsuńAsiu dziękuje ci za przypomnienie tego przepisu, oj to były czasy, mniam :-)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy Marzenko :D Polecam się na przyszłość :D Mam jeszcze w zanadrzu parę innych specjałów akademikowych :D
UsuńTo jest jedzonko, gdy pusta jest lodówka, a w domu plaster sera i chleb z przed 3 dni i nie dotyczy tylko studentów ;)
OdpowiedzUsuńCo racja to racja! :D My z Panem Mężem do tej pory się tym specjałem raczymy, gdy akurat nie chce nam się wyprawiać na łowy do supermarketu :P
UsuńNieźle to wygląda :D
OdpowiedzUsuńUwierz, że i nieźle smakuje ;)
Usuńteż lubię taki chleb :)
OdpowiedzUsuńChyba każdy jadł go chociaż raz w życiu ;)
UsuńSzybko, tanio i smacznie :)
OdpowiedzUsuń47 year-old Marketing Assistant Florence Gudger, hailing from Listowel enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Baton twirling. Took a trip to Gondwana Rainforests of Australia and drives a Chevrolet Corvette L88. tutaj sa wyniki
OdpowiedzUsuń