Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Testowanie produktów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Testowanie produktów. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 listopada 2018

Prowansalska zupa z soczewicy

Talerz gorącej zupy - idealnie ogrzewa podczas jesiennej słoty!


Czapka, szalik, rękawiczki, ubieranie na cebulkę. Nic nie dają! Nadal po każdym wyjściu na zewnątrz wracam zmarznięta, zasmarkana i zła. Jakoś przeraźliwie wrażliwa na pogodę się zrobiłam. Ciągle mi zimno i wiecznie z nosa cieknie. Może to cudownie długie lato mnie rozpieściło i szok termiczny przeżywam? A przecież to jeszcze nie są siarczyste mrozy. O raju, jak ja przetrwam zimę???

Pośród tej jesiennej słoty, jedyne co mnie ratuje i w dobrym humorze trzyma, to talerz gorącej zupy, jaką się raczę po powrocie do domu. Gar pożywnego płynu niemalże codziennie czeka w gotowości na kuchence, żeby poratować zziębnięte gardło i przeczyścić zapchany nos. To działa! Dodatkowo wielce pozytywnie wpływa na poprawę humoru, dobijanego jesiennymi warunkami za oknem :)

Patenty na zupne wspaniałości czerpię ostatnio głównie z książki Wydawnictwa M pt. Zdrowe zupy. Wydana pod dewizą: Zdrowe Zdrowie i opracowana przez autorów: Rebeccę Katzi Mat'a Edelson, książka ta dostępna jest w księgarni internetowej Klubu DPD. Zapraszam do podejrzenia mojej wcześniejszej recenzji.

Przepisy jakie już wykorzystałam to:
Teraz kolej na Prowansalską zupę z soczewicy. Jak piszą autorzy, zupa ta dowodzi, iż francuskie potrawy mogą być lekkie i nie zawierać śmietany. Supergwiazdą w tym przepisie jest soczewica! Idealnie nasyca, przy okazji dostarczając wysokiej ilości błonnika i pozostawia poczucie zjedzenia wspaniałego, treściwego posiłku. Warto też wspomnieć o szczodrym dodatku ziół prowansalskich, które dodają niesamowitego wprost aromatu.


Składniki na 6 porcji:
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 cebula - duża
  • 2 marchewki - średnie
  • 2 łodygi selera naciowego
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka suszonych ziół prowansalskich - w oryginale było tylko 1 i 1/2 łyżeczki; ale co mi tam, lubię zioła prowansalskie :)
  • 1/4 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
  • 3/4 łyżeczki soli - lub więcej, w zależności od smaku
  • 4 pomidory - w oryginale była puszka krojonych pomidorów [450g], ale miałam akurat świeże
  • 1 szkl. suszonej zielonej soczewicy
  • 1,5l [6 szkl.] bulionu warzywnego lub mięsnego - ja dodałam akurat rosół jaki miałam zawekowany w słoiczkach
  • 1 liść laurowy - duży
  • sok z cytryny
  • 3 szkl. szpinaku - mocno upakowane

piątek, 23 listopada 2018

Zupa "opróźnij lodówkę"

Gorąca moc zupy w walce z jesienną chandrą!


Czy ja już się żaliłam, że nie cierpię jesieni? Lato - kocham. Wiosnę - uwielbiam. Zimę - znoszę. Ale burej, ponurej i mokrej jesieni nienawidzę żarliwie! Zimne i wilgotne powietrze aż klei się do ciała przy każdym wyjściu na zewnątrz. Przejmujący wiatr przewiewa do szpiku kości. Siąpiąca mżawka włazi za kołnierz. Każde wystawienie nosa na dwór skutkuje w zziębnięciu, z którego ciężko się potem rozgrzać. 

Nic dziwnego więc, że wspomagam się w tym okresie stosownym sposobem odżywiania - dietą zupną mianowicie! Wypełniony po brzegi talerz zupnej dobroci w mig rozgrzewa zmarznięte kości. Moc dobroczynnych składników z garnka wyśmienicie walczy z jesiennym przeziębieniem. Gorąca moc zupy dobroczynnie wpływa na humor i jesienną chandrę.

Przepisy czerpię ostatnio z książki Wydawnictwa M pt. Zdrowe zupy. Wydana pod dewizą: Zdrowe Zdrowie i opracowana przez autorów: Rebeccę Katzi Mat'a Edelson, książka ta dostępna jest w księgarni internetowej Klubu DPD. Zapraszam do podejrzenia recenzji: Pikantna zupa z dyni z imbirem i kardamonem oraz recenzja książki "Zdrowe zupy".

Tym razem zaaplikowałam sobie pomysł ze strony 202 na Zupę "opróżnij lodówkę". Bo zawsze przecież coś nam zalega w czeluściach lodówkowych. I choć warzywa bywają wtedy nie pierwszej świeżości, to nadal idealne są na pożywną zupę jarzynową.


Składniki na 6 porcji:
  • 3 łyżki oliwy z oliwek 
  • 1 cebula - duża
  • 2 marchewki - średnie
  • 2 łodygi selera naciowego
  • 2 korzenie pietruszki - średnie
  • 1 batat - średni
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
  • 1/2 łyżeczki suszonego oregano
  • 1,5l [6 szkl] bulionu warzywnego lub mięsnego - ja dodałam akurat rosół jaki miałam zawekowany w słoikach 
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • 1 puszka krojonych pomidorów [450g] 
  • 1 liść laurowy - duży
  • 1 szkl. gotowanego pęczaku - w oryginale była kasza quinoa, której akurat nie miałam
  • 1 mała wiązka świeżego szpinaku wraz z łodyżkami - lub tak ze 2-3 solidne garście samych liści baby szpinaku
  • sól, pieprz czarny - do smaku 

czwartek, 22 listopada 2018

Śródziemnomorska zupa rybna

Zupa wprost idealna na jesienne kaprysy pogodowe! 


Buro i ponuro za oknem, Deszcz siąpi, mokro wszędzie. No i temperatura nie rozpieszcza. Aby przetrwać te "uroki" jesiennej aury, zwykle sięgam w tym okresie po sycące, gorące zupy jako główny posiłek dnia.

Ostatnimi czasy pomysły w tym zakresie czerpię głównie z bardzo ciekawej książki Wydawnictwa M pt. Zdrowe zupy. Wydana pod dewizą: Zdrowe Zdrowie i opracowana przez autorów: Rebeccę Katzi Mat'a Edelson, książka ta dostępna jest w księgarni internetowej Klubu DPD. Autorzy podpowiadają w niej jak wykorzystać sezonowe produkty i przemienić je w gar pysznego płynu, by zachować zdrowie i witalność przez cały rok. 

Zapraszam do podejrzenia recenzji, jaką wcześniej publikowałam: Pikantna zupa z dyni z imbirem i kardamonem oraz recenzja książki "Zdrowe zupy" - warto spojrzeć, choćby ze względu na piękne, książkowe ilustracje.


Przepis jakim się ostatnio zainspirowałam i wzięłam "pod lupę" to Śródziemnomorska zupa rybna ze strony 214.

Przyznaję, jest to zupa wprost idealna na jesienne kaprysy pogodowe. Treściwa rybą i krewetkami oraz aromatyczna warzywami - idealnie rozgrzewa przy nierównej walce z jesienną aurą. Czas przygotowania składników to jedynie 15 minut, plus do tego 15 minut gotowania i można się cieszyć talerzem gorącej, zupnej dobroci :)

W książce została skatalogowana jako tradycyjna zupa lecznicza - nie dziwię się! Jesienne siąpienie z nosa od razu po niej przechodzi, przy dodatku pikantnej suszonej papryki :) Wchodzi też w skład typowej diety śródziemnomorskiej, dostarcza bogactwa białka i energetyzującej witaminy B12.

Przyrządzając zupę trzymałam się raczej ściśle przepisu, bez eksperymentalnych modyfikacji. Jedyna różnica, to że nie użyłam posiekanej natki pietruszki, której niestety nie cierpię ;)

Składniki na 6 porcji:
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 cebula - obrać i pokroić w drobną kostkę
  • 1 bulwa kopru włoskiego - pokroić w kostkę
  • 1/2 łyżeczki soli - można mniej lub wiecej, w zależności od smaku
  • 2 ząbki czosnku zmiażdżone - ja wolałam posiekać w drobniutką kosteczkę
  • 1/2 łyżeczki suszonej papryki w płatkach - u mnie papryka ostra chilli w płatkach, lecz bez pestek; można zastąpić typową papryką suszoną w proszku: słodką, ostrą lub jeszcze lepiej wędzoną
  • 1 puszka krojonych pomidorów [450g]
  • 0,75l [3 szkl] bulionu warzywnego lub mięsnego - ja dodałam akurat rosół jaki miałam zawekowany w słoiczkach
  • 450g ryb o białym mięsie - u mnie polędwica z dorsza
  • 450g krewetek - u mnie mrożone, choć wiadomo że najlepsze byłyby świeże
  • 1 łyżeczka startej skórki z cytryny
  • 1/4 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu


środa, 18 kwietnia 2018

Pikantna zupa z dyni z imbirem i kardamonem oraz recenzja książki "Zdrowe zupy"

Czyli kulinarna alchemia w garnku :)


Ostatnimi czasy trafiły do mojej kulinarnej biblioteczki bardzo ciekawe książki Wydawnictwa M wydane pod wspólną dewizą: Zdrowe Zdrowie. Jedna z nich to Zdrowe zupy opracowana przez Rebeccę Katz i Mat'a Edelson i dostępna w księgarni internetowej Klubu DPD. Autorzy podpowiadają w niej jak wykorzystać sezonowe produkty i przemienić je w gar pysznego płynu, by zachować zdrowie i witalność przez cały rok.

Kilka słów o głównej autorce

Zupomanka, szamanka i zaklinaczka zup, zupowy mentor, mistrzyni kulinarnej alchemii w garnku - tak można z powodzeniem określić Rebeccę Katz, specjalistkę ds. żywienia i główną autorkę tego kompleksowego zbioru zupnych przepisów. Jak pisze sama o sobie: "Szczerze zakochałam się w zupach. Miłość tę mam we krwi. W dzieciństwie spędziłam wiele popołudni, siedząc z nogami zwisającymi z kuchennego blatu i patrząc z podziwem, jak moja matka i babcia siekają i mieszają, tworząc kulinarne cuda w pokrytym emalią żeliwnym garnku (...)."

W swojej książce propaguje ona trend gotowania zup dla poprawy zdrowia. Ma na celu udowodnienie tezy, że każdy może skorzystać na jedzeniu zup., a odpowiednio przygotowane zupy mają niezwykłą zdolność odżywiania i uzdrawiania ciała. "Jedzenie zup jest sposobem na włączenie w organizmie przycisku reset, by umożliwić odpoczynek narządom wewnętrznym zaangażowanym w detoksykację i dostarczyć składników odżywczych niezbędnych do skutecznego wykonywania pracy."

Książkowy dizajn

Już na pierwszy rzut oka książka zachęca wyglądem do zajrzenia do środka. Półtwarda, barwna okładka. Gruby, dobrej jakości kredowy papier poszczególnych kartek. Piękne, intensywne kolorami zdjęcia w środku. Żałuję jedynie, że nie każdy przepis jest okraszony fotką gotowego produktu. No ale wtedy książka bardziej by przypominała album, niż praktyczny przepiśnik kucharski.

Najważniejsza jest treść

Bardzo podoba mi się sposób prezentacji poszczególnych przepisów: na początek kilka słów od autorki o zaletach konkretnej zupy, potem przejrzysta lista składników, następnie szczegółowy opis przygotowania, a dodatkowo w ramkach specjalne triki kucharza warte uwagi.

Pomocny jest podział zbioru wszystkich przepisów na konkretne kategorie: odżywcze buliony, zupy kremy, tradycyjne zupy lecznicze, dodatki do zup, świeże salsy do zup.

Przed zabraniem się za kucharzenie, warto najpierw zajrzeć za pierwsze kilkanaście stron książki, gdzie można poczytać o przydatnych akcesoriach do przygotowywania zup, niezbędniku spiżarnianym oraz sposobach przechowywania gotowego dzieła naszej pracy w kuchni.

Szczególnie mnie zainteresował niezbyt długi, a jakże bogaty w przydatne rady, fragment pt. Jak zrobić dowolną zupę, który rozkłada zupy na czynniki pierwsze i ich wspólne elementy. Jak pisze autorka: "Gdy poznasz rolę, jaką każdy z elementów odgrywa w zupie, (...) wkrótce przepis stanie się jedynie wskazówką, a nie czymś, co musi być ściśle przestrzegane."

Moim subiektywnym zdaniem

Warto tę książkę dodać do swojej biblioteczki kulinarnej! Jest to bogaty zbiór ciekawych przepisów i pomysłów zaprezentowany przejrzyście, praktycznie i estetycznie. Podoba mi się zasada hołdowania sezonowości świeżych produktów wykorzystywanych do gotowania. Przepisy są niezbyt skomplikowane, ale jednocześnie potrafią zaintrygować nietypowym składnikiem, lub sposobem przygotowania dania.

Jedyny minus jaki mi się narzucił, to nastawienie na gotowanie dużych ilości. Przepisy zdecydowanie nie są przeznaczone dla singli, a raczej dla kilkuosobowej rodziny. Jednak to przecież nie problem, aby zmniejszyć ilość użytych składników o połowę, lub zamrozić nadmiar efektów naszej pracy :)


Ocena przez gotowanie

Aż mnie ręce świerzbiły, żeby jak najszybciej wypróbować zawarte w książce przepisy. W te pędy zabrałam się więc do gotowania! Na pierwszy rzut poszedł przepis ze strony 139 na zupę-krem z dyni piżmowej. Gdy za oknem pogoda w kratkę - dziś gorąco, jutro znowu deszcz i zimny wiatr - stwierdziłam, że taka pikantna zupka wyśmienicie pobudzi do pracy moją odporność w walce z kaprysami aury :)

Zupa wyszła intensywnie pomarańczowego koloru, gęsta i zawiesista, lekko słodka od marchewki i aromatyczna przyprawami. Kardamon, kolendra i kmin rzymski mocno zaakcentowały jej smak, zdecydowanie trzeba lubić te przyprawy w potrawie. A świeży imbir dodatkowo podgrzał atmosferę :) Zapraszam po przepis poniżej.



czwartek, 29 marca 2018

Pasta z makreli w sosie jogurtowo-czosnkowym

Lekka, pożywna pasta - idealna do kanapek na śniadanie!


Wielkanoc tuż za rogiem. Już mnie żołądek kłuje na myśl o tych wszystkich świątecznych frykasach ;) Jednak zanim zabierzemy się za spożywanie mazurków, serników, pasztetów, białej kiełbasy i reszty wielkanocnych pyszności, trzeba jeszcze przetrwać ścisły post w Wielki Piątek. Jest okazja żeby wtrącić wtedy rybkę na śniadanie w postaci pasty kanapkowej.

Żeby smarowidło trzymało się na kanapce i nie było przy tym za ciężkie dla żołądka, składniki przemieszałam sosem jogurtowo czosnkowym, do którego użyłam Sosu czosnkowego od Folwark - mój wybór na nadchodzące Święta :)

Składniki na śniadanie dla 3-4 osób:
  • 1 makrela wędzonaśrednia
  • 2 jajka ugotowane na twardo
  • 3 ogórki kiszoneśrednie
  • 1 cebula czerwonamała 
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego do uzyskania preferowanej konsystencji pasty
  • 1 łyżka Sosu czosnkowego od Folwark 
  • sól, pieprz - do smaku 



poniedziałek, 26 marca 2018

Sałatka z selerem naciowym i fenkułem

Rześkie orzeźwienie w soczystej świeżymi warzywami sałatce


Selera naciowego nienawidziłam kiedyś żarliwie! Fenkuł również do niedawna spożywałam sporadycznie i raczej z niechęcią. Najwyraźniej jednak "na starość" smak się zmienia, bo obecnie coraz częściej z przyjemnością sięgam po te warzywka we wszelkiego rodzaju sałatkach i nie tylko. 

Jeśli mimo wszystko ktoś nadal podejrzliwie do selera i fenkuła podchodzi, pragnę rozwiąż wszelkie wątpliwości. W tej sałatce nie przytłaczają smakiem. W połączeniu ze świeżym ogórkiem i słodkimi bakaliami, nie wybijają się zbytnio, a całość jest cudownie orzeźwiająca i soczysta.

Sałatkę okrasiłam sosem jogurtowo-majonezowym z wykorzystaniem pysznego Majonezu Kremowego od FOLWARK - mój wybór na nadchodzące Święta Wielkanocne :)

Składniki na 1 średnią miskę:
  • 1/2 pęczka selera naciowego
  • 1/2 bulwy fenkuła - dużej
  • 1 ogórek świeży - długi
  • 1 garść żurawiny suszonej
  • 1 garść rodzynek
  • 1 garść ziaren słonecznika - uprażyć na patelni
  • 1 cebula czerwona - mała
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • 1 łyżka Majonezu Kremowego od FOLWARK
  • sol i pieprz - do smaku

sobota, 21 października 2017

Ślimaczki drożdżowe z pistacjami i masłem orzechowym

Masło orzechowe w słodkim wypieku. Pasuje? No pewnie, że tak! :)


Masło orzechowe użytkuję w mojej kuchni często. Głównie w postaci posmarowanych nim szczodrze kanapek. Uwielbiam pajdę świeżego chleba z solidną dawką tej orzechowej przyjemności :)

Zdarza się również, że smarowidło to dodaję do ciast i ciasteczek jako nadzienie, składnik masy głównej, czy krem smakowy. Rzadsze jest ogólnie takie zastosowanie masła orzechowego, ale odkąd po raz pierwszy go użyłam jako głównego składnika mojej słodkości, tak do teraz często gości właśnie w takiej postaci w mojej kuchni.

Aktualna edycja Ciasto na niedzielę właśnie masło orzechowe anonsuje jako główny element słodkich łakoci, w wydarzeniu pt. Masło orzechowe w wypiekach. Tym razem rozgrzewamy piekarniki i tworzymy słodkości z tym aromatycznym smarowidłem w roli głównej! W akcji biorą udział wszelkie babki, ciasta, ciasteczka, muffinki, bułeczki, torty itp. których składnikiem jest masło orzechowe. Dozwolone jest również jego wykorzystanie w deserze na zimno.

Ja postawiłam na klasykę, czyli pulchne bułeczki drożdżowe masłem orzechowym obficie nadziane. Do tego wierzch okraszony pistacjami i kamyczkami czekoladowymi - i tak oto jestem w kulinarnym niebie! :)


Składniki na 11-12 sztuk średnich drożdżówek:
ZACZYN:
  • 50g masłastopionego
  • 180ml mleka [3/4 szkl.] ciepłego
  • 25g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka mąki
  • 1 łyżeczka cukru
CIASTO:
  • 400g mąki pszennej - użyłam luksusowej typ 550, polecanej do ciast drożdżowych
  • 100g cukru
  • 1 jajko + 1 żółtko - 1 białko zostawić do posmarowania bułeczek przed pieczeniem
  • szczypta soli
NADZIENIE:
  • 1/2 dużego słoika masła orzechowego - choć tak prawdę mówiąc dokładna ilość zależy tu od indywidualnych preferencji nadziania bułeczek
  • 2 garście orzechów pistacjowychdrobno pokrojone, do posypania z wierzchu
  • 1 garść kamyczków czekoladowych DELECTA do posypania z wierzchu

poniedziałek, 16 października 2017

Bezglutenowy deser chia z brzoskwinią i kokosem

BEZ glutenu, BEZ nadmiaru kalorii - słodkość satysfakcjonująco dietetyczna!


Choć osobiście "bezglutenowcem" nie jestem, to i tak mam ogromną frajdę przy wymyślaniu bezglutenowych potraw pod gusta żywieniowe niektórych znajomków, którzy co jakiś czas wpadają do mnie w gości.

Tym razem wenę kulinarną skierowałam w kierunku deseru do towarzystwa popołudniowej kawce. Zaszalałam tu twórczo, bo wpasowałam się nie tylko w warunek: BEZ glutenu, ale udało mi się również spełnić kryterium: BEZ nadmiaru kalorii. Tak więc mimo że to słodkość, to okazała się satysfakcjonująco dietetyczna :)

A wszystko za sprawą mąki kokosowej - u mnie akurat odtłuszczona mąka kokosowa EFAVIT - którą zastąpiłam o wiele bardziej tłuste wiórki kokosowe. Ma ona bowiem dwa razy mniej tłuszczu niż typowe wiórki kokosowe, więc przy dbaniu o linię jest wyśmienita.  

Gdyby ktoś miał wątpliwości zapewniam, że mąka kokosowa nadaje się nie tylko do pieczenia. W przeciwieństwie do tradycyjnej maki zbożowej, może być jedzona na surowo, stąd świetnie sprawdza się jako aromatyczny dodatek do jogurtów, koktajli i deserów na zimno. Ma lekko słodkawy posmak, stąd nie potrzebuje do towarzystwa zbyt wielu substancji słodzących, a w porywach w ogóle daje się przy niej wykluczyć dodatkowe cukry.

Reasumując, do kawy zapodaję dzisiaj zdrowy i lekki deser o kokosowym posmaku, obfity nasionami chia i soczysty świeżą brzoskwinią. Krzyna słodyczy do filiżanki czarnego, aromatycznego trunku na podwieczorek - ideał! :)


Bezglutenowa mąka kokosowa EFAVIT jest możliwa do zakupienia w internetowym sklepie ze zdrową żywnością o wdzięcznej nazwie GUILTFREE

Składniki na 1 porcję:
  • 2 łyżki nasion chia [szałwia hiszpańska]
  • 1/3 szkl. wody kokosowej z mleka kokosowego w puszce - odsączona od śmietanki kokosowej; jeżeli akurat nie posiadamy, można zastąpić mlekiem sojowym
  • 1/3 szkl. mleka sojowego
  • 2 łyżeczki Odtłuszczonej mąki kokosowej EFAVIT
  • 1 brzoskwinia - średnia
  • 1 łyżeczka syropu z agawy - można zastąpić miodem lub syropem klonowym
  • płatki kokosowe - do ozdoby i posypania z wierzchu

niedziela, 15 października 2017

Placuszki z jogurtem greckim i truskawkami na oleju kokosowym

Nie ma to jak sprawdzony pomysł na śniadanie!


Placuszki jogurtowe z owocami pojawiają się w moim jadłospisie często i regularnie. Nie nudzą mi się, bo żongluję tu różnorodnymi jogurtami i użytymi owocami. Do tej pory smażyłam już:
Tym razem wyciągnęłam z czeluści lodówki zapomniany kubeczek jogurtu greckiego o fantazyjnym smaku figi z miodem. Od razu skusiło mnie, aby go do placuszków zużyć. Do tego zapragnęłam dodać kilka truskawek dla kontrastu smaków. Niestety importowane podróbki obecnie dostępne na bazarku czy w marketach, to nie te same soczyste i słodkie owoce, jakie można było skosztować latem. Jednak mimo wszystko ogromnie zapragnęłam wrócić wspomnieniami właśnie do tych pyszności, jakimi obżerałam się hurtowo w ramach sezonu truskawkowego. Stąd właśnie namiastka truskawkowego lata w poniższych placuszkach.

Zamieszałam, zmiksowałam i wyborne placuszki na śniadanie uzyskałam! :) Wyszły mięciutkie, puszyste i soczyste owocami. Petarda! :)


Do smażenia użyłam tu oleju kokosowego OstroVit Coconut Oil. Można go znaleźć m.in. w ofercie dietetycznego sklepu internetowego o uroczej nazwie: Guiltfree.pl :)

Składniki na 13 -15 średnich placuszków:
  • 150g smakowego jogurtu greckiego - u mnie akurat liczi z miodem
  • 2-3 łyżki wody gazowanej
  • 2 jajka - średnie "M"
  • 2 łyżki oleju kokosowego OstroVit + kilka łyżek do smażenia
  • 2 łyżeczki domowego cukru waniliowego - można zastąpić zwykłym cukrem pomieszanym z cukrem wanilinowym z papierka
  • 1 szkl. mąki pszennej
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 
  • szczypta soli
  • 2 garście truskawek - lub więcej, w zależności jak dużo owocu chcemy mieć na placuszkach

piątek, 13 października 2017

Podrasowana fasolka po bretońsku na szybko

Czyli obiad znienacka, podrasowany pod aktualne zachciewajki kulinarne


Tradycyjna fasolka po bretońsku z wysuszonej fasoli "Jaś" wymaga zwykle dość sporego nakładu pracy i poświęcenia dłuższego czasu na jej wykonanie. Nie ma opcji by potrawę tę przygotować znienacka, bez wcześniejszego zaplanowania, bo fasola musi być co najmniej przez noc namaczana. 

Czasami jednak nachodzi mnie ochota na bretońską fasolkę na szybko tuż po powrocie z pracy i jak na złość, dnia poprzedniego zapomniało mi się odpowiednio przygotować do tej kulinarnej operacji, czyli namoczyć fasolę... Sięgam wtedy po błyskawiczny odpowiednik tego dania, czyli "słoikowego gotowca", którego następnie podrasowuję pod swój smak i aktualne zachciewajki.

Od razu nadmienię, że używany zwykle przeze mnie "gotowiec", czyli Fasolka po bretońsku z kiełbasą od PAMAPOL, wcale tak koszmarnie nie razi składem z etykiety. Na jej plus zaliczają się 3 BEZ-y :) BEZ MOM-mięsa oddzielanego mechanicznie, BEZ konserwantów oraz BEZ glutaminianu sodu. Wiadomo, nie jest to domowa kuchnia, ale jak na "słoikowe danie", stanowi całkiem przyzwoitą propozycję w nagłej potrzebie.

Tym razem moje kulinarne zachciewajki zażyczyły sobie konkretnej dokładki do zawartości słoika w postaci: kabanosa, papryki, cebuli z czosnkiem, ziół i musztardy. "Słoikowy gotowiec" został w ten sposób pod konkretny smak uszlachetniony i sowicie składnikami podrasowany. W ten sposób udało mi się, po wytężonym dniu pracy, zorganizować szybki i treściwy obiad dla siebie i Pana Męża :)


Składniki na porcje dla 2-3 osób - w zależności jak mocno "żarte" :)
  • 1 słoik Fasolki po bretońsku z kiełbasą PAMAPOL
  • 1 cebula - mała
  • 4 ząbki czosnku - duże
  • 1/2 czerwonej papryki - dużej
  • 2 długie kabanosy - każdy ok 40cm długi
  • 1 łyżeczka ostrej musztardy - u mnie grillowa
  • 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • 1/4 szkl. soku pomidorowego
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich - lub więcej, w zależności od smaku
  • czarny pieprz - do smaku
  • 1 łyżka oleju - do smażenia

czwartek, 12 października 2017

Drobiowe hamburgery na zimno

Prowiant idealny do zabrania w plener, nie tylko letnią porą


Dłuuuugo mnie nie było na blogu ostatnimi czasy. Szara rzeczywistość niestety dorzuciła swoje trzy grosze do mojego osobistego, życiowego pokera w zeszłych miesiącach. Ubiegłe tygodnie kompletnie oderwały mnie od typowej, spokojnej i odprężonej codzienności. Nie będę wchodzić zbytnio w szczegóły, ale to właśnie stąd ten deficyt w blogowaniu, kulinarnym eksperymentowaniu i generalnie pobycie we własnej kuchni.

Całe szczęście sprawy w końcu się klarują i wychodzą na prostą. Aż mnie nosi, żeby znowu powrócić do regularnego pitraszenia i dzielenia się efektami na blogu. Zaczynam od powrotu wspomnieniami do minionych, letnich pikników i prowiantu jaki im wtedy towarzyszył. 


Wiem wiem, chmury, deszcz i wiatr obecnie za oknem. Ale to jest właśnie najlepszy czas, aby przypomnieć sobie te słoneczne, letnie weekendy spędzone na intensywnym rowerowaniu, plażowaniu, czy spacerowaniu. W podręcznej torbie przerzucanej przez ramię, którą w plener zwykle ze sobą zabierałam, mogłam zawsze znaleźć ulubioną książkę, nieodłączne okulary słoneczne, plażowy ręcznik oraz oczywiście prowiant zawczasu przygotowany z myślą o relaksie na łonie natury.

Drobiowe hamburgery na zimno - to był mój ulubiony przysmak minionego, aktywnego lata. Szybkie do przygotowania, niewielkie i poręczne do transportu, a przyjemnie syte soczystymi warzywami i pysznym Mięsiwem z kurczaka. Polecam z ogromnym przekonaniem! :)

Składniki na piknikowy prowiant dla 1 osoby:
  • 2 małe bułki - najlepiej własnoręcznie upieczone
  • 1/4 słoika Mięsiwa z kurczaka od Spichlerz Rusiecki
  • 2 liście sałaty
  • 1 plaster pomidora
  • 3 plastry ogórka
  • masło - do posmarowania bułki

czwartek, 27 lipca 2017

Makaron w sosie truskawkowym z nutą wanilii i kokosu

Truskawkowe ostatki w szybkim, ale jakże pysznym obiedzie :)


Sezon na truskawki już zmierza ku końcowi. Na bazarku jeszcze można dostać ostatnie rzuty truskawkowych plonów, ale to już resztki, nie tak soczyste i słodkie od słońca, jak te wcześniejsze. Jednakże wychodzę z założenia, że każda truskawka jest dla jadłospisu bezcenna, dlatego postanowiłam tym owocowym ostatkom też oddać hołd w wybitnie truskawkowym obiedzie.

Makaron z truskawkami jadam w sezonie często i tylko żongluję tu dodatkami, jak choćby w przypadku Makaronu z truskawkami i serkiem wiejskim. Tym razem postawiłam na mocno truskawkową wersję tego przysmaku i makaron zanurzyłam w gęstym sosie truskawkowym z nutą wanilii kokosu.

Aby uzyskać ten kokosowy posmaczek dołożyłam tu kilka kropel Kokosowego Aromatu Funky Flavors. Ostatnio bardzo szczodrze zakraplam nim słodkości, bo aromat nadaje obłędny i bardzo naturalnie wypada w degustacji. Plus ma też taki, że nie posiada ani grama tłuszczu i świetnie się rozpuszcza zarówno w płynach zimnych, jak i gorących. 

Wanilia z kolei pojawiła się tu z racji dodatku własnoręcznie przygotowanego Domowego cukru waniliowego - polecam podejrzeć mój patent na ten specyfik :)


Kokosowy Aromat Funky Flavors można znaleźć w ofercie dietetycznego sklepu internetowego o uroczej nazwie: Guiltfree.pl :)
 

Składniki na 2 talerze:
  • 200g makaronu - u mnie akurat czekoladowy makaron z domieszką kakao; ważony suchy
  • 300g świeżych truskawek - lub więcej, zależy ile kto lubi
  • 10 kropel Kokosowego Aromatu Funky Flavors  
  • 1-2 łyżki domowego cukru waniliowego - to też zależy od smaku, słodkolubni mogą dodać więcej; można zastąpić zwykłym cukrem i cukrem wanilinowym z papierka
  • 200g jogurtu naturalnego - gdyby płynu pod osobiste było za mało, można dodać więcej jogurtu



Wersja do druku

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...