Ciasto drożdżowe od pewnego czasu stało się moim ulubionym rodzajem wypieku. Zachwyca mnie łatwością przygotowania i rewelacyjnie wychodzi - a co tam, będę nieskromna! :P. Piekę regularnie przeróżne placki drożdżowe, jak również wszelakiego rodzaju drożdżowe bułeczki.
Ostatnio mocno eksperymentuję też z nadzieniem. Faszerowałam już bułeczki twarogiem, powidłami, dżemem i kremem czekoladowym. Całkiem niedawno przerzuciłam się jednak na bardziej wytrawne smaki, jak choćby Bułeczki z pieczenią mięsną i papryczką pepperoni. Poniżej kolejna wersja drożdżowej pyszności w wersji wytrawnej, z parówką w roli głównej.
Składniki na 10-11 dość dużych bułeczek:
- 80g masła
- 1 szkl. mleka [250ml]
- 30g świeżych drożdży
- 1/2 kg mąki pszennej - u mnie akurat tortowa typ 450
- 80g cukru
- szczypta soli
- 1 żółtko
- 10-11 cienkich parówek
- kilka plastrów żółtego sera - wąskie, ale grubiej pokrojone
- prażona cebulka - zaopatruję się w nią zwykle w Biedronce :)
- ketchup pikantny
- 1 białko - roztrzepane, do posmarowania bułeczek przed pieczeniem
- czarnuszka - do posypania bułeczek przed pieczeniem
Masło roztopić w garnuszku na wolnym ogniu. Dodać mleko oraz 1 łyżeczkę cukru i podgrzać do letniej temperatury, co jakiś czas mieszając. Zdjąć z ognia, dodać drożdże i mieszać do ich całkowitego rozpuszczenia. Odstawić do wyrośnięcia na 10 min. w ciepłe miejsce, aż rozczyn "ruszy" - używać wysokiego garnuszka i pilnować, gdyż drożdże mają tendencję do kipienia.
Do miski przesiać przez sito mąkę - w ten sposób się ją napowietrza i ciasto lepiej wyrasta przy pieczeniu. Dodać cukier, szczyptę soli oraz rozczyn maślano-mleczno-drożdżowy. Wszystko razem wymieszać i wyrobić na gładkie, elastyczne, ale dość zwarte ciasto - leniwiec kuchenny może z powodzeniem użyć miksera, tylko koniecznie z końcówkami w postaci mieszadeł hakowych, NIE trzepaków.
Miskę, w której wyrabiane było ciasto, obsypać mąką i włożyć do niej z powrotem ciasto. Przykryć ściereczką kuchenną - lub owinąć folią spożywczą albo przykryć drugą miską - i odstawić w ciepłe miejsce na 1 godz. do podwojenia objętości.
Wyrośnięte ciasto zbić ręką - uderzając w nie kilka razy pięścią, w ten sposób je odgazowywujemy. Chwilę pozagniatać, a następnie rozciągnąć/rozwałkować na stolnicy na cienki placek - posypując stolnicę w trakcie wałkowania niewielką ilością mąki.
Wykroić prostokąty o wielkości mniej więcej 12x16cm. Naciąć paski na 1/3 długości prostokątów i nałożyć na resztę placka poszczególne elementy nadzienia w następującej kolejności: plastry żółtego sera, 1-2 łyżeczki cebulki prażonej, 2-3 łyżeczki ketchupu, parówka - ilość poszczególnych składników dostosowana do preferowanego stopnia nadziania bułeczek.
Prostokąt zawinąć do środka od dłuższego brzegu w kierunku ponacinanych pasków, dociskając końcowy brzeg i boki aby nadzienie nie wydostało się ze środka.
Następnie paski naciągnąć i zawinąć na rulon z nadzieniem, tak aby ich końcówki podłożyć pod spód bułeczki - wtedy nie będą się odwijać przy pieczeniu.
Mechanizm nadziewania i formowania bułeczek pokazuje poniższa fotorelacja.
Drożdżówki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia - w dość luźnych odstępach, gdyż mocno urosną przy pieczeniu.
Blachę z bułeczkami przykryć ściereczką i odstawić na 15 minut do napuszenia.
Następnie posmarować roztrzepanym białkiem - upieką się wtedy na błyszcząco, ja się zagalopowałam i wyjątkowo białka nie użyłam, mimo że miałam je przygotowane, ech pamięć dobra ale krotka... - i posypać po wierzchu ziarnami czarnuszki.
Wstawiać do rozgrzanego do temp. 200C piekarnika - opcja góra-dół, bez termoobiegu, środkowy poziom - i piec do zezłocenia około 13-15 min. - pilnować stanu upieczenia bułeczek, bo każdy piekarnik ma swoje własne fanaberie, a przetrzymanie bułeczek o kilka minut za długo zaskutkuje w ich przypaleniu.
Można tu odpowiednio żonglować temperaturą pieczenia: przy 220C piec 10 min, zaś przy 180C piec 25 min. Jeśli bułeczki zbytnio się przypiekają od góry, sugeruję przykryć je folią aluminiową na ostatnie 5 minut w piekarniku.
Po upieczeniu, bułeczki zdjąć z blachy i studzić na metalowej kratce.
Są idealne do zabrania w kieszeń na drugie śniadanie do pracy :)
Będą świetne na drugie śniadanie do pracy ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcą w 200%! :D Właśnie tak je najczęściej zajadam :)
UsuńFajna opcja na śniadanie
OdpowiedzUsuńNieskromnie potwierdzam :P Zwłaszcza na ciepło, wrzucone na chwilkę do mikrofali, odgrzewane po kilku dniach - równie smaczne jak od razu po upieczeniu :)
UsuńPyszotka :D
OdpowiedzUsuńPodziękowanka! :D
UsuńBardzo fajne buły :-)
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne Kochana :)
Usuń