poniedziałek, 5 września 2016

Weekend kulinarny w Gdyni - bitwa smaków 2016 i 2015

Święto kulinarnych smakoszy w Gdyni

Od minionego piątku do niedzieli włącznie 2-4 września 2016 r, miał miejsce w Gdyni już po raz ósmy z rzędu Weekend Kulinarny. Tematami przewodnimi tegorocznego święta dla fanów dobrego jedzenia były: Dary lasu i morza oraz Czekolada. Na Placu Grunwaldzkim codziennie odbywały się liczne atrakcje z tymi hasłami związane, jak choćby:
  • gotowanie na żywo z udziałem uczestników programu Master Chef 
  • kreatywne gotowanie z udziałem Szefów Kuchni z Fundacji Klub Szefów Kuchni  
  • wybór laureatów konkursu na Gdyński Chleb
  • gra miejska - Szlakiem Kulinarnym Centrum Gdyni
  • warsztaty z robienia domowej czekolady dla dzieci

Ale Weekend Kulinarny to przede wszystkim Rajd Kulinarny i Happy Hours w wybranych, gdyńskich restauracjach. W tym roku dokładnie 20 knajp i knajpeczek zrzeszonych w ramach Szlaku Kulinarnego przygotowało specjalne menu degustacyjne w cenie 5 PLN i 10 PLN.  

Kilka z nich odwiedziłam, serwowanych specjałów skosztowałam i fotorelację z tej okazji przygotowałam! :) A że w większości wizytowałam te same lokale, do których zawitałam również w zeszłym roku, fotorelacja zawiera bitwę na smaki lat 2015 i 2016.

Dla zainteresowanych, polecam fotek i słów kilka z poprzednich edycji tego święta, w których również brałam udział i uwieczniłam na blogu: 
Fotoreportaż wraz z recenzją dostępny jest poniżej [kliknięcie na nazwę otwiera odnośnik do strony restauracji]:
 _________________________~"~_________________________

BITWA nr 1: Bliżej rok po rok
 
Bliżej --- Plac Kaszubski 1A, Gdynia --- [więcej info TU]

Knajpka ciekawie położona, o niepowtarzalnym klimacie i intrygującej architekturze. 


Niebanalna propozycja dla wszystkich pragnących dobrze i niedrogo zjeść. Oferuje zdecydowanie nietuzinkowe zestawienia smaków. 

Ogromnym atutem jest fakt, że kuchnia serwuje dania bezglutenowe.

 

2016
2016: Rajd po restauracjach rozpoczęłam w tym roku od Bliżej. Już z daleka knajpka wita nowoczesną architekturą, gdzie w przeszklonej antresoli na piętrze można delektować się nie tylko pysznym jedzeniem, ale też i fajnymi widokami
2016: Już na wejściu, uroczo zaskoczył mnie ukłon w stronę spragnionych gości - woda owocowa - którą to można było sobie nalać gratis do posiłku
2016: W ramach Weekendu Kulinarnego serwowano tu w cenie 5 PLN makaron Aglio Olio. Na potrawę składał się makaron spaghetti / kurczak / brokuły / chilli / cebula / czosnek / oliwa / pietruszka.
2016: Tak jak normalnie pietruszki nie znoszę, tu nawet nie wiedzieć kiedy, pochłonęłam całe danie, nie czując się zrażona jej smakiem. Makaron przyjemnie oblepiony aromatem smażonego czosnku z cebulką i chilli, do tego delikatny kurczak i jestem w niebie! Lekkim odstępstwem od typowo włoskiej wersji tej potrawy były brokuły - ja akurat za nimi wyjątkowo przepadam, więc rewelacyjnie mi się tu w resztę składników wpasowały. Całość zwilżona dobrą oliwą. Danie teoretyczne bardzo proste, ale jakże pyszne! Kto nie spróbuje, nie uwierzy jakie to dobre! :)
2016: Kolejną potrawą jakiej skosztowałam była kanapka z serii "Czarny Baron" pod uroczą nazwą Byk :) Również w oszałamiającej cenie 5 PLN :) Składały się na nią czarne pieczywo własnego wypieku lokalu / rostbef wołowy / ser żółty / ogórek kiszony / cebula czerwona / rukola / domowy cytrynowy majonez.
2016: Cytrynowy majonez pobił tu na głowę wszystkie inne sosy jakich można było tu użyć! Dawno nie jadłam kanapki tak dobrze doprawionej! Chciałoby się dostać miseczkę takiego majonezu do wyjadania łyżeczką kanapce do towarzystwa :) Szatańsko czarna bułka klimatycznie zwieńczała rewelacyjnie dobrane składniki jej wnętrza. Chcę więcej!!!! :D
2016: Wyprawę do Bliżej muszę uznać za wielce udaną, a knajpkę z czystym sumieniem polecać wszem i wobec! Nowoczesny design z zewnątrz, uroczy klimat w środku, no i przede wszystkim - naprawdę dobre jedzenie! Z pewnością szybko tu wrócę po więcej :)

2015
2015: Klienci odwiedzający Bliżej w sezonie letnim maja okazję skorzystać z ustawionych przy wejściu do knajpki ław i stolików złożonych z popularnych ostatnio europalet. Mało kosztowny a jakże klimatyczny "ogródek" :)

2015: Bardzo podoba mi się tutejszy sposób prezentacji menu - na praktycznych podkładkach do pisania spiętych klamrą, z wymiennymi kartkami. Prosto, ciekawie i funkcjonalnie.
2015: Potraw degustacyjnych w ramach Weekendu Kulinarnego próbowałam w towarzystwie owocowej lemoniady, zapodanej w pokaźnym kubku-szklance

2015: Jako pierwszej spróbowałam Gryczanki w cenie 5 PLN, czyli placka gryczanego z twarożkiem i wędzonym łososiem. Danie skierowane wybitnie do bezglutenowców, choć niewątliwie nie tylko.
2015: Placuszek wielce smacznie doprawiony. Z plastrem wędzonego łososia i śmietankowym serkiem okraszonym zielenią smakował wprost wybornie! Ciężko było poprzestać tylko na jednej porcji :)
2015: Następnie kolej przyszła na Żytnie Teriyaki w cenie już wyższej bo 10 PLN. Na danie składały się naleśnik żytni / kurczak/ warzywa / sos alla teriyaki. A wszystko to okraszone kapką soku ze świeżo wyciśniętej pomarańczy.

2015: Porcja Naleśnika Teriyaki była wielce słuszna, ale mimo to przegrywała w zestawieniu z o wiele mniejszą racją Gryczanek. Tam wszystko składało się w jedną, wyśmienicie skomponowaną całość. Tu z kolei chrupałam w większości poszatkowana kapustkę z nijakim naleśnikiem i niewielka ilością sosu. Nie było źle, ale zabrakło tego efektu WOW! Mimo wszystko wizytę w Bliżej spędziłam przyjemnie i całkiem smacznie i jak widać powyżej, z ochota powróciłam tu w kolejnej edycji Weekendu Kulinarnego.
 _________________________~"~_________________________

BITWA nr 2: Swojskie jadło w Tawernie
  

Tawerna --- ul. Jana Pawła II 11, Gdynia --- [więcej info TU]
 
Odnajdą się tu zwłaszcza miłośnicy morskich klimatów, z racji wnętrza stylizowanego na mesę starego statku. Nazywana Zieloną Tawerną, gdyż w jej środek wrósł pień prawdziwego drzewa! Można oczekiwać tu sytej, domowej strawy, w której rybka zawsze górą :)

2016
2016: Klientów wchodzących w progi Tawerny wita swojsko udekorowane wnętrze w marynistycznym stylu. Jakbyśmy się przenieśli na pokład starego statku i w pokładowej messie zasiadali do długo wyczekiwanego posiłku, po całym dniu zwijania żagli, luzowania szotów i wybieraniu gejtaw.
 
 2016: Obok baru, w strategicznym miejscu na środku knajpy, wyrastał z podłogi i wzbijał się aż przez sufit ogromny pień drzewa - naturalny i w 100% prawdziwy wystrój wnętrza, który stoi za powszechnie używaną nazwą tego lokalu: Zielona Tawerna.
 2016: Degustacyjnych dań Weekendu Kulinarnego kosztowałam w towarzystwie pysznego piwa pszenicznego Grimbergen. Dobre jadło, zapach morza dolatujący zza okien, zimne piwko - czegóż chcieć więcej? :)

 2016: Ogromny placek ziemniaczany po cygańsku w cenie 5 PLN, rozłożył mnie na łopatki :) Solidna porcja ziemniaczanego szczęścia, okraszona mięsnym sosem z pieczarkami i kapką kwaśnej śmietany. Może i nie jest to wybitne i ekstrawaganckie dzieło sztuki kulinarnej, ale na pewno zacna dawka swojskiej, domowej kuchni. Bo do Tawerny nie przychodzi się na frymuśne frykasy, tylko po to żeby porządnie i smacznie zjeść!
2016: Był placek, i po placku... Z racji ekstrawagancko dużej porcji i solidnej dozy płynnego, piwnego szczęścia, nie udało mi się niestety w tym roku skosztować więcej. Może to i dobrze, bo drugiego tak długiego oczekiwania na posiłek chyba bym już nie zniosła... Dokładnie 46 minut minęło od złożenia mojego zamówienia do czasu, jak talerz z zawartością trafił na mój stół! Nie wiem czym było to spowodowane, pomyłką kuchni, czy nieudolnością obsługi, bo na pewno nie spiętrzeniem zamówień - knajpa akurat była jeszcze prawie pusta, przed typową porą obiadową... Kelnerka bynajmniej się mną jako klientem nie przejmowała - w końcu napiwków ze mnie za dużo nie wyciśnie. No i faktycznie... Tak jak normalnie staram się zawsze kilka złotych zostawić nawet przy niskiej wartości paragonie, tym razem poskąpiłam i ani grosza nie rzuciłam na stół, z racji koszmarnej wręcz obsługi. Podsumowując: wrażenia z pobytu w Tawernie mocno kontrastowe - z jednej strony świetne przaśne jedzenie, z drugiej strony wiele do życzenia pozostawiająca obsługa. Ot tyle.

2015
 
 2015: Już od samego wejścia do Tawerny witały mnie plakaty zwiastujące Weekend Kulinarny i przyjemny, ciemnozielony wystrój - w końcu z jakiegos powodu zwą ją Zieloną Tawerną!

2015: Degustację rozpoczęłam od tradycyjnego żurku z kiełbasą, ziemniakami i jajkiem. Rewelacyjnie doprawiony, aromatyczny, prawdziwy, jak od własnej babci :)
2015: Następnie sięgnęłam po dorsza w sosie koperkowym z puree ziemniaczanym i kiszoną kapustą. Świeża rybka, przyprawiona lekko solą i pieprzem, cudnie miękka w środku i wyśmienicie usmażona, aż rozpadała się na widelcu. Proste i nieskomplikowane smaki - a jakie dobre!
 
 2015: Wstępując do Tawerny nie ma co oczekiwać eksperymentalnej kuchni. Dominują tu swojskie smaki, powszechnie dostępne składniki i treściwe posiłki. Kuchnia jak u mamy - po domowemu! Z pewnością nie wszyscy gustować będą w takich zestawieniach, ale ja akurat byłam bardzo zadowolona mogąc porządnie się najeść po długim i wyczerpującym spacerze Nadmorskim Bulwarem.
 2015: Na koniec sięgnęłam po pyry ze śledziowym gzikiem. Duży ziemniak gotowany w mundurku, nadziany bśledzikiem zatopionym z cebulką w śmietanie. Dobre to było! Jestem ogromną amatorką śledzia, więc delektowałam się tym daniem z rozkoszą :)
2015: Podumowując: wizytę w Tawernie uważam za wielce udaną! Swojskie klimaty, treściwe jedzenie, brzuch radośnie pełny po sytym obiedzie. Jedyny zgrzyt, to długi czas oczekiwania na posiłek. Ale lokal nawiedziłam akurat w godzinie obiadowej, wszystkie miejsca były zajęte, jestem w stanie zrozumieć kumulację zamówień w kuchni. Na pewno będę tu jeszcze wracać!
 _________________________~"~_________________________

BITWA nr 3: Kura kurze nierówna!


Coco Cafe Club & Restaurant --- ul. Waszyngtona 21, Gdynia --- [więcej info TU]

Nowoczesna restauracja mieszcząca się w Centrum Gemini, którą można odwiedzić przy okazji wybrania się do Multikina. 

Jak sami o sobie piszą: Nie ma tu rzeczy niemożliwych! Oferują specjały szerokiego wachlarza światowych kuchni, choć duży nacisk kładą na dania kuchni tajskiej, z racji miłości właściciela do tego konkretnego, kulinarnego regionu.

2016
2016: Do Coco Cafe Club & Restaurant, mieszczącej się w Centrum Gemini dwa kroki od Multikina, wpadłam z konkretnym zamiarem skosztowania kury. Powitały mnie tu aż dwie pozycje w menu z drobiem w roli głównej, obydwie po 10 PLN za sztukę.
2016: Na pierwszy ogień poszło penne z kurą, smażoną papryką, cebulą i czosnkiem, pomidorowym sosem Pelati i serem Grana Padano. Makaron cudnie był oblepiony aromatycznym sosem i ostrym serem. Zestaw przypraw bardzo dobrze dobrany, z lekka nutką pikanterii, całość jadło się wielce przyjemnie :)  
2016: Jedyny mankament to niewielka ilość kury w potrawie - 3 kawałki piersi z kurczaka, jakie przyozdabiały wierzch, wielkością nie oszałamiały... Kura jednak ostatecznie tu zwyciężyła! Danie zjadłam z wielką przyjemnością i smakiem. Dobrze wydane 10 PLN i pysznie wypełniony brzuch :)
2016: Kolejne danie, które degustowałam to kura smażona ze świeżym chilli, sezonowymi warzywami z oryginalnymi tajskimi sosami i sosem sweet chilli; brązowy ryż z warzywami; surówka sezonowa. Od razu na wstępie zonk! Mnóstwo pietruszki przykrywało danie - zielenina którą namiętnie nienawidzę! Choć mam wrażenie, że i amatorzy pietruszki zadziwiliby się jej oszałamiającą ilością - trochę mało tajskie smaki...
2016: Zacznę od kury. Dobra była! Miękka, nie przesmażona, świetnie doprawiona ostrymi sosami, z przyjemnie chrupiącymi warzywkami. Coś zdecydowanie dla amatorów pikantnych smaków, bo po jednym gryzie niemalże zionęło się ogniem! Osobiście nie miałam nic przeciwko takiej pikanterii :) Przechodzę do ryżu - porażka... Zapowiadanych warzyw z lupą trzeba było szukać, suchy i bez wyrazu, jedyny jego atut, to że łagodził podniebienie po gryzie pikantnej kury. Na koniec surówka - o co kaman???!!! Kawałek poszatkowanej kapusty z marchewką bez grama dressingu? Fakt, kelner zostawił na stole typowy zestaw przypraw, w tym i dressing w butelce, ale był on musztardowy! Za groma nie pasował mi do kury po tajsku! Zwykła oliwa czy ocet balsamiczny już by się bardziej sprawdziły! W tym daniu kura bitwę zdecydowanie przegrała, bo choć drób smaczny, to reszta poniżej krytyki...
  _________________________~"~_________________________

Kilka słów podsumowania.  

VIII edycję Weekendu Kulinarnego w Gdyni spędziłam wielce smacznie i przyjemnie. Rajd po gdyńskich knajpach jak zwykle był ciekawy i obfitował w wyborne smaki. Zdarzyły się zgrzyty i wpadki, ale ogólnie lokale, jakie wizytowałam sprawiły się na medal i nie omieszkam do nich wrócić w przyszłości, już jako regularny, pełnopłatny klient. Niektóre z nich będę z premedytacją wizytować częściej, niż te inne. Ale taki już urok wybrednego konsumenta :)

Niecierpliwie już wyglądam kolejnego roku i nowej edycji tego kulinarnego święta w Gdyni. Ślinka mi cieknie na myśl co nowego wtedy w menu zastanę i jakimi smakami dam się zaskoczyć :) Do zobaczenia podczas Weekendu Kulinarnego za rok!  :)

4 komentarze:

  1. kanapka w czarnej bułce robi wrażenie :)
    Zapraszam do moich przepisów :) zupa krem z dyni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że tę szatańsko czarną kanapkę z wielką uciechą jadłam :) Klimatyczne żarełko, nie powiem ;)

      Usuń
  2. Mega to wygląda. Fajny blog. Podobają mi się Twoje wpisy bo tak lekko się je czyta. Poza tym podoba mi się to że wpisy są tak często bo to znaczy że dbasz o swoich czytelników. Tak 3maj pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się cieszę na takie miłe słowa :) Fakt, staram się blogować regularnie i często, zarówno dla własnej satysfakcji, jak i uciechy czytelników :)

      Usuń

Miło, że wpadłeś. Proszę, zostaw po sobie ślad... Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :)

Wersja do druku

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...