Aromatyczna, z nutą wanilii i cytryny - skoncentrowany smak lata, przechowywany w słoiczku na zimę!
Do zrobienia frużeliny natchnęła mnie Marzenka z bloga Kulinarne Szaleństwa Maniusi.
Z racji iż staram się ograniczać wykorzystanie cukru w mojej kuchni - wypracowałam zmodyfikowaną recepturę niskosłodzoną. Zestawiłam dodatkowo słodki smak truskawek z kwaskowatą skórką cytryny. Nie mogłam się też powstrzymać przed dodaniem mojej ukochanej wanilii.
Już mi się oczy śmieją na myśl o cudownie aromatycznej i pachnącej wanilią frużelinie, którą będę zwieńczać gofry, racuchy czy lody :)
Składniki na 8 słoiczków o pojemności 200-250 ml:
- 2kg truskawek
- 350g cukru
- 300ml wody + 100ml do rozpuszczenia mąki - w mniejszej ilości będzie ciężko rozpuścić mąkę
- sok z 1/2 cytryny
- starta skórka z 1/2 cytryny
- 2 łyżeczki pasty waniliowej - można zastąpić dużym cukrem waniliowym 32g (wtedy o tyle mniej normalnego cukru)
- 3 łyżki mąki ziemniaczanej
Słoiki wyparzyć w dużym garnku wraz z wieczkami. Wyjmować na ściereczkę kuchenną i dokładnie osuszyć. Wieczka oraz brzegi słoików można dodatkowo przetrzeć spirytusem lub wódką - dla pewności iż wybiło się wszystkie bakterie.
Truskawki dokładnie umyć, odszypułkować i wsypać do garnka. Wielkie sztuki przekroić na ćwiartki, mniejsze na połówki, a te zupełnie drobne zostawić w całości. Zasypać cukrem, dodać startą skórkę cytrynową i pastę waniliową, dolać wodę oraz sok z cytryny. Nie potrzeba dodawać tu więcej wody, bo truskawki mocno puszczą sok i płynu wyjdzie sporo.
Gotować na małym ogniu ok 1 godz. - aż truskawki się lekko rozpadną i rozgotują - ciągle jednak mają być widoczne ich kawałki.
100ml zimnej wody rozmieszać z mąką ziemniaczaną, zahartować kilkoma łyżkami soku z gotowania truskawek i wlać do garnka. Intensywnie wymieszać, aby dokładnie połączyć roztwór maki z owocami.
Całość podgrzewać na małym ogniu do zgęstnienia, aż uzyska aksamitną i lekko kisielowatą konsystencję.
Gorącą frużelinę przelewać do przygotowanych słoiczków, wypełniając je do pełna. Wytrzeć i osuszyć ewentualne pobrudzone brzegi. Mocno zakręcić wieczka.
Odstawić na ściereczkę kuchenną do góry dnem i pozostawić do całkowitego wystygnięcia - można zostawić na noc. Słoiki nakryć małym kocem, w ten sposób wolniej stygną i dokładniej się wekują.
Tak przygotowana frużelina nie wymagają już dodatkowej pasteryzacji. Przechowywać w spiżarni - u mnie jest to piwnica w bloku, ze ścianą z półkami zastawionymi domowymi przetworami :) Istna spożywcza rozpusta na zimę :)
Słonko ale pyszności zrobiłaś :-) bardzo się cieszę :-) a dodatek wanilii to strzał w 10 :-) smacznego :-)
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie Marzenko swoimi frużelinami! :D Sama się nie spodziewałam, że będzie to taki rewelacyjny, deserowy dodatek. Mam wielkie plany wykorzystać też inne owoce - czekam tu na dostawę owocową z działki ekologicznej Rodziciela i wtedy będę dopiero szaleć :D
Usuńto jest coś wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie dziękuję za dobre słowo! :D
UsuńSame pyszności!
OdpowiedzUsuńPięknie się też prezentują w ostatnim etapie:)
Dzięki! Lubię sięgać do spiżarni po takie kolorowe słoiczki z pyszną zawartością ;)
Usuń